3 kwietnia 2011 r. odbyły się wybory prezydenckie w Kazachstanie. Wygrał ten sam urzędujący od 20 lat Nazarbajew, który wcześniej był pierwszym sekretarzem komunistycznej partii. Niezależnie od tego, że Kazachstan jest jednym z krajów posiadających największe złoża ropy naftowej, co trzeci mieszkaniec żyje poniżej granicy ubóstwa.
Obserwatorzy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) ocenili, że wybory w Kazachstanie nie spełniły standardów demokratycznych; uchybienia były podobne do tych z poprzednich lat.
Dlatego wynik „zwycięstwa” Nazarbajewa 95,55%, przy prawie, jak twierdzą, 90% frekwencji to absurd.
A jednak znaleźli się tacy, którzy „uwierzyli”. I byli to obserwatorzy, o dziwo, z Polski – były ambasador RP w Kazachstanie Władysław Sokołowski i poseł Tadeusz Iwiński członek delegacji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Delegacja ZP Rady Europy przyjechała na zaproszenie MSZ Kazachstanu. Czy tym Panom zapłacono za dobrą opinię o wyborach w Kazachstanie?
Dzisiaj Kazachowie oczekują od Polaków chociażby zwykłej prawdy o wyborach w Kazachstanie, obserwatorami których byli. A od mediów polskich elementarnej przyzwoitości i pokazywania, i mówienia prawdy o Kazachstanie.